Do Ciebie

1.

chciałbym jednego od ciebie
byś był otwarty jak szyszka
wypuszczająca ziarna gdziekolwiek
gotowa wyrosnąć z ziemi
choćby przy użyciu śliny
jako spoiwa do komunii
już wiesz że oprzeć
możesz się o podłogę
by gapić się w chmury
prawa przykazania znajdują się wszędzie
wszędzie gdzie trzyma się je jak tarczę
w dłoniach zmieniają swoje barwy jak glina
juz wiesz że optymizm
to cecha nowo wybranego prezydenta
chciałbym bs nie słuchał się wyroczni
nie czytał ksiąg
a raczej sam spróbował
splamionej ziemi dać lascaux
albo pole pod wzburzonym niebem
bez względu na to
jak długo trzeba będzie iść
otwartego zranić nie można

2.
łatwo to wszystko napisać
o grekach rzymianach
surowych lekcjach jedzenia gorzkich jagód
ale gdy łamie się most
ciężko jest znaleźć płytki grób
może z czasem gdy zobojętnienie
dojdzie do poziomu doświadczenia
i okolica poznana przestanie być
niebezpieczna ułoży się pieśń
śpiewaną od czasu nowego wybuchu
dziś wiem trudno mi jest się na czymś oprzeć
owszem wierzę w ludzi
w szczepionki potrafiące wykarczować bakterie
jednak w labiryncie jesteś sam z bestią
gama nie kończy się na tym
czy masz kłębek czy horyzont
by go złapać
pamiętam, że to nieśmieszne
stracić głowę widzieć płonąca żyrafę
i nie mieć pod ręką wiadra
wszystko to jest przy tobie
i nie ma nic
dlatego kochaj to i nie kochaj

3.
od dawna szukałem cię byś był w tym stanie
dorosły do wyboru wolny od smogu proroctw
teraz możemy już wędrować
całymi dniami zbierając owoce
i przyglądając się zza drzew
jak dorastają baraszkujące drapieżniki
stworzeni do poszukiwania podków
do znajdywania ziemi nieobiecanej
jeśli znajdziemy miejsce
osłonięte od wiatru w którym
rozłożyć można jak dywan zadumę i przemyślenia
wpadamy we wrażenie
że wszystko co dotykamy
znamy już zbyt dobrze
by przyprawiało to nas o strach
radość litość czy gniew
dlatego zwracam się do ciebie
byś potrafił znieść kamień
jak znosi się jabłko
znaleźć i dostosować żelazo
by dobrze leżało w dłoni
byś wędrując zdejmował ze sklepienia słońce
i wkładał je na to samo czoło
zapalał ognisko potrafiąc zapanować
nad zarzuconą na głowę nocą